Nowy uśmiech, to nowa jakość życia
Najważniejsze jest pierwsze wrażenie – każdy to słyszał. W dobie social mediów, wystąpień publicznych i powszechnego oceniania na podstawie zdjęć profilowych, aspekt wizualny zyskał jeszcze większe znaczenie.
Zdrowy, estetyczny uśmiech to dziś nie luksus, a część wizerunku – zarówno osobistego, jak i zawodowego. Bardzo dobrze wie o tym także Maciej Drosd – stomatolog estetyczny i pomysłodawca Dental Camp
Jak Cię widzą, tak Cię piszą – to kolejne stare, ale wciąż aktualne powiedzenie. W kontaktach zawodowych, społecznych czy prywatnych – wygląd, a zwłaszcza uśmiech, odgrywa kluczową rolę. Pacjenci najczęściej przychodzą do mnie i mówią, że czują się ograniczeni, coś jest nie tak, nie mogą się w pełni wyrazić. Przeszkadzają im krzywe, małe, niewidoczne, przebarwione, starte zęby – mówi stomatolog estetyczny Maciej Drosd, po czym dodaje: Natomiast w istocie zawsze chodzi o to, że wstydzą się uśmiechać. Czują się przez to gorsi, niepełnowartościowi. Doszli do takiego momentu
w życiu, w którym mają poczucie, że coś tracą.
Technika i nauka na ratunek uśmiechom
Technika i nauka nigdy nie były tak mocno ze sobą związane, jak to ma miejsce w tej chwili.
Warto jednak zauważyć, że na przestrzeni lat sytuacja się odwróciła. - Jakiś czas temu, kiedy jeszcze mój tata pracował jako stomatolog, rozwiązywano problemy
na bieżąco. Przez to uzyskany efekt często był nieco przypadkowy.
Dziś zawsze kierujemy się w pierwszym rzędzie estetyką uśmiechu. Staramy się dzięki wizualizacjom trójwymiarowym i superdokładnym cyfrowym zdjęciom wypracować nową twarz pacjenta, która będzie tak uśmiechnięta i będzie tak dobrze wyglądała, jak to tylko możliwe. Dopiero w następnej kolejności do tego uśmiechu, czyli pożądanego efektu końcowego, wybieramy z całego portfolio zabiegów stomatologicznych potrzebne techniki - od leczenia zwyczajnego, przez ortodoncję, chirurgię, implantologię, protetykę, po licówki i korony – wyjaśnia ekspert i dodaje: Czyli de facto jesteśmy w tych czasach takimi trochę
multi-instrumentalistami i nie ograniczamy się tylko do jednej metody, a nadrzędnym celem jest odnalezienie piękna na twarzy.
Pracujemy nad człowiekiem, nie nad zębami
Człowiek nie jest tylko nośnikiem zębów – to przecież złożona istota żywa. Z moim zespołem skupiamy się zawsze na tym, że jednak po drugiej stronie jest tutaj człowiek - osoba, która ma jakieś kompleksy, czegoś się boi. Z myślą o tym stworzyliśmy całą ścieżkę pacjenta w taki sposób, aby zaopiekować się nim nie tylko dentystycznie, ale też emocjonalnie. Czyli de facto w pierwszej kolejności staramy się ustalić bezpieczne dla naszego pacjenta zasady funkcjonowania, takie, które dadzą mu komfort mentalny – zaznacza Maciej Drosd.
Pierwszy krok jest zawsze ten sam - symulacja efektu końcowego. Zanim zaczniemy pracę, każdy pacjent wie dokładnie, jak będzie wyglądał. Komfort naszych pacjentów to także czas.
W tym celu otworzyliśmy u nas w klinice własne laboratorium dentystyczne po to, aby możliwie maksymalnie przyspieszyć proces leczenia. Nie musimy już nigdzie nic wysyłać, mamy u siebie wielkie laboratorium cyfrowe, dzięki czemu przesyłamy pacjentom rozmaite dane przez Internet - podkreśla.
DentalCamp odpowiedzią na chroniczny brak czasu
Dzisiaj czas nabiera szczególnego znaczenia – nie wiele osób chce co chwila brać urlop w pracy albo organizować opiekę dla dzieci, tylko po to, aby pójść do stomatologa. Z kolei szefowie nie lubią, kiedy brakuje kluczowych pracowników.
- To wszystko nas popchnęło do tego, żeby zorganizować koncept o roboczej nazwie DentalCamp - wakacje dentystyczne. Dzięki temu, że mam w klinice specjalistów ze wszystkich dziedzin stomatologii pod jednym dachem i własne laboratorium, podczas wizyt wstępnych przygotowujemy taką pełną drogę pacjenta. W efekcie dobrego przygotowania większość metamorfoz uśmiechu jesteśmy w stanie zamknąć w trzy dni (od poniedziałku do środy) pobytu naszych pacjentów w jednej z naszych klinik, w Toruniu, Wrocławku lub Bydgoszczy. W tym czasie cały nasz zespół skupia swoją uwagę
na jednym pacjencie i ludzie już po tych trzech dniach mogą zacząć żyć, uśmiechać się – opisuje pomysłodawca DentalCamp.
- Dla nas największą radością i dobitnym dowodem na dobrze wykonaną pracę są reakcje pacjentów – to zawsze historie pełne emocji. Pojawiają się czasami wzruszenia, łezki, rozmaite, ciepłe momenty
i emocje. Pewne historie zostają z nami na zawsze - niektóre pacjentki na przykład zostają z nami na dłużej. To są momenty, kiedy ludzie rodzą się od nowa – podkreśla Maciej Drosd i wspomina: Szczególnie lubię momenty kiedy po kilku miesiącach, jak emocje już opadają, nagle wchodzi Pani, która pierwotnie zgłosiła się jako niewidoczna, skruszona, pełna wstydu, osoba, która zawsze stawiała rodzinę, dzieci, męża przed sobą. Ta sama kobieta, kiedy przyjeżdża po tych kilku miesiącach, ma inną fryzurę, inne zupełnie stylizacje, jest pełna życia, wydają być się wyższa, jest uśmiechnięta, wręcz płynie w powietrzu. Trudno to opisać słowami, natomiast za każdym razem te historie zostają w nas na zawsze i bez wątpienia są motorem do działania.
Drogi uśmiech, czyli ile kosztuje szczęście?
Na końcu rozmowy zawsze pojawia się ta sama kwestia – ile to kosztuje. Mam pełną świadomość, że pieniądze nikomu w tych czasach na drzewach nie rosną i to jest dla naszych pacjentów niezmiernie ważne, żeby wiedzieli z czym będą musieli się zmierzyć – podkreśla ekspert i wyjaśnia: Najprostsze metamorfozy, u ludzi z kompletem względnie zdrowych zębów,
przy użyciu kompozytu, to koszt około 10 tys. złotych. Szczególnie dla młodych ludzi jest to atrakcyjna opcja – oni faktycznie jeszcze nie zarabiają tak dużo, a już potrzebują nowego uśmiechu, choćby ze względów zawodowych.
- Kolejny poziom– kontynuuje Maciej Drosd - to uśmiechy, gdzie głównym kryterium jest nie tyle czas wykonania, co trwałość rozwiązania. To pociąga za sobą użycie innych materiałów, najczęściej mówimy o licówkach ceramicznych. Ich trwałość to zazwyczaj kilkadziesiąt lat, a koszt to kwoty rzędu od 30 tysięcy w górę. Swoją drogą to niesamowite, jak wielki postęp zrobił się w technice dentystycznej. Te licówki, które dzisiaj zakładamy naszym pacjentom, są mniej więcej dziesięciokrotnie twardsze od takich klasycznych, co sprawia, że ich trwałość to dwadzieścia, trzydzieści, można nawet więcej lat. To są właśnie takie kwoty najczęściej, które się pojawiają.
- Oczywiście, im bardziej zaniedbane zęby, im więcej mamy pracy na samym początku, tym rachunek będzie większy. Kwoty mogą przerażać, jednak pamiętajmy, że w zamian uzyskujemy efekt w postaci kolejnych dekad lepszej jakości życia – reasumuje.
Nadesłał:
Ewelina Siennicka
|